Organy w kościele na pl. Grzybowskim mają 5 tys. piszczałek, największe są około 10 metrowe, najmniejsze mają kilka milimetrów. Mieliśmy okazję obejrzeć je z bliska. Widzieliśmy prospekt organowy i zajrzeliśmy do szafy organowej. Pan Dariusz Wierucki wykonał dla nas utwór Toccata i fuga d-moll (BWV 565) Jana Sebastiana Bacha. Potem wszyscy chętni mogli spróbować swoich sił jako organiści (nie mylić z organmistrzami – którzy zajmują się budową i konserwacją tego instrumentu). Niestety okazało się, że możemy tworzyć tylko bardzo współczesną muzykę zwaną potocznie kakofonią dźwięków…
Bardzo dziękujemy proboszczowi parafii ks. Piotrowi Walendzikowi za zgodę na zwiedzanie kościoła w nietypowy sposób i panu organiście za ciekawy pokaz.
W drugiej części naszego spotkania byliśmy w Muzeum Domków dla Lalek, gdzie zapoznawaliśmy się z mniej znanymi legendami warszawskimi i oglądaliśmy wystawę wyróżnionych prac konkursie plastycznym NIE TYLKO BAZYLISZEK - WSPÓŁCZESNE INTERPRETACJE LEGEND WARSZAWSKICH W MINIATURZE.
Czytaj więcej...
W grudniu mieliśmy szansę porównać do czego służyły kiedyś i jaką funkcję pełnią dzisiaj podziemia w Muzeum Warszawy i archikatedrze św. Jana
Chrzciciela. Dowiedzieliśmy się też co oznaczają słowa modlitwy: "Od powietrza, głodu, ognia i wojny zachowaj nas Panie" i kim był burmistrz powietrzny.
Czytaj więcej...
W dawnych czas, bawiłem się ze swoimi synami w taką grę. Rozdawałem każdemu z nich po patyku i kazałem przełamać na pół. Następnie zbierałem złamane patyki w wiązkę i kazałem zrobi to samo - nie potrafili". Wtedy mówiłem: ta wiązka to rodzina - jej nie można zniszczyć."
W ostatni piątek, na warsztacie filmowym oglądaliśmy film pt. "Prosta historia w reżyserii Davida Lyncha. Twórca znany z jednych z najbardziej trudnych i niepokojących filmów, stworzył w 1999 roku obraz zupełnie nie pasujący do jego wizerunku.
Pewnego dnia, na podłogę we własnych domu upada 73-letni Alvin Straight. Jego ekscentryczni znajomi oraz niepełnosprawna intelektualnie córką panikują, nie wiedząc, co począć. Scena kończy się wypowiedzianym przez Alvina zdaniem, które można rozumieć w kontekście całej jego historii: "Jeśli ktoś mi pomoże, to wstanę".
Alvin wstaje i rozpoczyna się niezwykła opowieść o schorowanym i niedowidzącym staruszku, który na wieść o udarze swojego brata Lyle'a, wyrusza na traktorku-kosiarce w podróż przez kilka stanów USA, aby pojednać się z bratem, który w każdej chwili może umrzeć. Ciepły, mądry, choć momentami zaskakujący absurdalnym humorem obraz.
W zeszłym tygodniu na warsztacie filmowym zajęliśmy się jedną z najcieplejszych filmowych historii o starzeniu się. "Wożąc panią Daisy" to nagrodzony 4 Oscarami familijny klasyk - opowieść o starszej zamożnej pani, dla której syn-fabrykant wynajmuje czarnoskórego szofera. Trudno określić czy bardziej z powodu niemożności pogodzenia się z brakiem samodzielności, czy z powodu skrywanych uprzedzeń rasowych, kobieta traktuje z początku kierowcę bardzo chłodno. Film prowadzi nas przez około 30 lat znajomości bohaterów ukazując rodzącą się wzajemną przyjaźń.
Listopadowe zajęcia Koła Varsavianistycznego zaczęły się trochę nietypowo. Ponieważ wczoraj (16 listopada) przypadła smutna rocznica zamknięcia i
odizolowania od reszty miasta getta, w drodze (dość okrężnej) do Pałacu Kultury przeszliśmy przez dawną żydowską Warszawę - ulicą Pereca, Prostą, Żelazną, odkrywając pamiątki tamtych dni - fragment murów getta, stare kamienice... Poznaliśmy podziemną organizację ŻOB.
Potem przyszedł czas na sam Pałac, który poznawaliśmy od fundamentów (dosłownie) po prawie sam dach. Przy pięknej pogodzie można podziwiać rozległą panoramę Warszawy (i - niestety - smogu...).
Czytaj więcej...
Na ostatnim warsztacie filmowym przenieśliśmy się do Japonii w roku 1953. "Tokijska opowieść" Yasujiro Ozu przygląda się ówczesnym siedemdziesięciolatkom. Shukushi i Tomi zostają zaproszeni przez swoje dzieci i synową do Tokio. Początkowo szczęśliwi z powodu spotkania z dawno niewidzianą rodziną, stopniowo odczuwają coraz większą samotność. Pogrążone w pracy dzieci, obiecują starszym rodzicom kolejne atrakcje, w których ostatecznie nie mogą uczestniczyć. Łatwiej jest im ofiarować pieniądze np. fundując drogą wycieczkę do sanatorium niż poświęcić czas. Najwięcej czułości ofiarowuje im Noriko - synowa, wdowa po Shojim, którym zginął na wojnie w 1945 roku.
"Tokijska opowieść" to jednej strony historia japońskiej starości w latach 50-tych. Ludzi, których dzieci albo zostały odebrane przez wojnę albo przez powojenny cywilizacyjny postęp. Znaczący wpływ na ich sytuację miała polityka pod koniec okupacji amerykańskiej w latach 49-52, kiedy m.in zlikwidowany tzw. "zaibatsu" - tradycyjne japońskie przedsiębiorstwa rodzinne, które spajały więzi. Z drugiej strony to uniwersalna opowieść o dzieciach, które zaczynają żyć własnym życiem. Przekaz wzmacnia subtelny (choć wyjątkowo powolny i monotonny) styl Yasujiro Ozu. Reżyser nie osądza młodszych bohaterów filmu. Raczej medytuje nad smutkiem starości.
Za dwa tygodnie coś bardziej optymistycznego: "Wożąc panią Daisy" z 1989
19 października 1927 roku, 91 lat temu został założony Aeroklub Akademicki w Warszawie - pierwszy ogólnodostępny aeroklub w Polsce,
stowarzyszenie zrzeszające miłośników latania i sportów lotniczych.
Dziś Aeroklub Warszawski (działający pod tą nazwą od 1931 roku) jest niezależnym stowarzyszeniem, zrzeszającym ponad 600 członków, spadkobiercą i kontynuatorem pięknych tradycji wielu lotniczych pokoleń Polaków, uznaną organizacją w kraju oraz na arenie międzynarodowej. Nasze Koło Varsavianistyczne miało dziś przyjemność zwiedzić siedzibę klubu i poznać jego działalność. Bardzo dziękujemy władzom Aeroklubu i panu Marianowi Kępskiemu, który był naszym przewodnikiem.
Czytaj więcej...
Na ostatnim warsztacie filmowym oglądaliśmy "Bulwar zachodzącego słońca" z 1950 roku. Joe Gillis to średnio utalentowany młody scenarzysta, który próbuje zrobić w karierę Hollywood. Niestety, bardziej niż sława ciągną się za nim długi. Pewnego razu, uciekając przez wierzycielami trafia do zaniedbanej, ogromnej willi przy słynnym Sunset Boulevard w Beverly Hills. Zamieszkuje go Norma Desmond - dawna gwiazda kina niemego, marząca o powrocie o dawnej kariery w Hollywood. Zawiera ona z Gillisem układ: opieka finansowa za pomoc w tworzeniu scenariusza, który okaże się dla obojga katastrofalny w skutkach.
Czytaj więcej...
Wczoraj na warsztacie filmowym, w ramach "przerywnika rozrywkowego" zobaczyliśmy "Arszenik i stare koronki". To ekranizacja jednej z najsłynniejszych komedii wszechczasów, wystawianych do dziś na wielu deskach
teatralnych na świecie. Główny bohater, Mortimer Brewster (Cary Grant) jest krytykiem teatralnym, który w swych recenzjach znany jest z wyśmiewania scen miłosnych. Kiedy temu przeciwnikowi instytucji małżeństwa przychodzi się zakochać, a w końcu ożenić, postanawia, na chwilę przed poślubną podróżą, podzielić się radosną nowiną ze swoimi ciotkami. Tajemnica, którą skrywają dwie starsze panie zatrzyma Mortimera w ich domu na dłużej...
Przy okazji filmu rozmawialiśmy o złotej erze Hollywood oraz o popularnym wtedy gatunku "Screwball comedy", opowiadającym o nieudanych miłościach z dużą dawką absurdalnego humoru. Okazało się, że będących pod wrażeniem precyzyjnego scenariusza uczniów, męczy jednak chaotyczność i przerysowana głupota bohaterów.
W tym roku szkolnym hasłem działalności Koła Varsavianistycznego jest "Pod ziemią i w powietrzu". Co drugie spotkanie będziemy zajmować się poznawaniem dolnej lub podniebnej historii naszej stolicy.
Dziś zwiedzaliśmy podziemia Fortu Legionów i dzięki panu Zbigniewowi Rekuciowi poznawaliśmy burzliwe dzieje tej fortyfikacji. Na koniec spotkania dotarliśmy jeszcze na Cytadelę Warszawską. Nasz przewodnik to prawdziwy społecznik, o jego działalności więcej można przeczytać tu: https://www.facebook.com/fort.legionow/
Czytaj więcej...
Warsztat filmowy rozpoczął w piątek już siódmy semestr pracy. Tym razem naszym tematem przewodnim jest "Starość w obiektywie" - spojrzymy jak
kino radziło sobie z tym tematem na przestrzeni lat oraz, jak zwykle, poznajemy wartościowych twórców i nurty X muzy.
"Portier z hotelu Atlantic" z 1924 to prawdopodobnie pierwsze dzieło, które stanęło po stronie starości. Jest to historia starego portiera, który ze względu na coraz słabsze wykonywanie obowiązków, zostaje zdegradowany w hotelu Atlantic do roli czyściciela toalet. Gdy zbliża się wesele jego siostrzenicy, nie mogący sobie poradzić z utrata stanowiska, postanawia wystąpić na nim w eleganckim mundurze portiera. Prawda jednak w końcu wychodzi na jaw.
Na zajęciach przybliżona została sylwetka wybitnego niemieckiego reżysera F. W. Murnaua. Rozmawialiśmy o ekspresjonizmie niemieckim oraz jego podgatunku: Kammerspielu, które najwybitniejszym reprezentantem jest właśnie "Portier...". Mimo 96 wielu lat, które upłynęły od premiery filmu, wciąż robiły na nas wrażenie zabiegi filmowe: typowa dla ekspresjonizmu gra światłem i cieniem, mnogość symboli oraz nieoczywiste ruchy kamery. Emocje wzbudza też pesymistyczny wydźwięk "Portiera...", w którym społeczeństwo niemieckie lat 20-tych charakteryzuje się chorą fascynacją mundurem i ocenianiem człowieka przez pryzmat stanowiska i grubości portfela.
Tym razem tematem był "Ogień". Początkowo nic nie wskazywało na to, by miało nam być szczególnie goraco - szukając miejsc związanych z tym żywiołem na terenie najstarszej parafii w Warszawie (przy kościele św. Katarzyny) porządnie przemarzliśmy. Na szczęście szybko znależliśmy ciepłe schronienie w Muzeum Etnograficznym. Tam zwiedziliśmy świetną wystawę "Skarby Peru. Królewski grobowiec w Castillo de Huarmey". Potem każdy szukał eksponatów związanych z ogniem. Efekty poszukiwań były ciekawe - od fajek i żelazek poprzez wypalane naczynia do figur diabłów. Zakończyliśmy warsztatami w Manufakturze Czekolady, gdzie każdy wykonał swoją tabliczkę.
Czytaj więcej...
W cyklu "CZTERY ŻYWIOŁY" poznawaliśmy ZIEMIĘ. Na początku obejrzeliśmy płytki, w które "łapaliśmy powietrze" na poprzednim spotkaniu. Potem byliśmy w Muzeum Ziemi, gdzie poznawaliśmy skały i minerały, a stamtąd trafiliśmy do Muzeum Archeologicznego. Tam każdy z nas miał szansę opowiedzieć jak wykorzystywali kamienie nasi przodkowie.
Czytaj więcej...
Warsztat filmowy kontynuuje swoją podróż po krajach świata, zapoznając się za pomocą kinematografii z najnowszą historią
narodów. W ostatnim czasie zajmowaliśmy się Czechosłowacją, a dokładnie trudnym okresem rządów sekretarza partii komunistycznej Gustava Husaka. W "Uchu" - czechosłowackim dramacie politycznym, obserwowaliśmy walkę na szczeblach władzy, w tym jednym z ciekawszych "demoludów".
Kolejne spotkanie również poświęcone było historii bloku wschodniemu - tym razem zajęliśmy się transformacją w Niemieckiej Republice Demokratycznej. "Good Bye Lenin" to fenomenalny komediodramat opowiadający o Christiane - nauczycielce wierzącej w socjalizm, wspierającej władze NRD. Christaine zapada w śpiączkę w 1989 roku i budzi się już w nowym demokratycznym kraju, po upadku muru berlińskiego. Akcja filmu koncentruje się wokół zmagań jej syna Alexa, który w trosce o stan zdrowia matki stara się odtworzyć dla niej rzeczywistość dawnego NRD.
Z ostatnio oglądanych filmów, najwięcej emocji dostarczyła nam propozycja z Japonii. "Grobowiec świetlików" to japońska anime, która jest opowiada opartą na faktach historię Akiyuki Nosaki - pisarza, który dorastał w czasie wojny japońsko-amerykańskiej. Po bombardowaniach amerykańskich na wiosnę 1945 on (wtedy nastolatek) zostaje wraz z kilkuletnią siostrzyczką odłączony od rodziców. Sytuacja sprawia, że bohater musi szybko dorosnąć, zmagając się z okrucieństwem wojny. Film niezwykły, choć wyjątkowo smutny.
Tematem przewodnim naszych dzisiejszych wędrówek po Warszawie było POWIETRZE, choć głownie towarzyszyła nam woda. Padało cały czas, było zimno - no po prostu listopad is coming! Niemniej nie odstraszyło to spragnionych wiedzy członków koła, bo
stawiło się ich aż dwadzieścioro dwoje! Zajmowaliśmy się rozwojem lotnictwa w Polsce od jego początków aż do lat powojennych. Odwiedziliśmy Muzeum Polskiej Techniki Wojskowej, wystawę "Marzenia o lataniu" w Domu Spotkań z Historią, a zajęcia zakończyliśmy pod Pomnikiem Lotników Polskich na Polu Mokotowskim - tam, gdzie było pierwsze warszawskie lotnisko.
Czytaj więcej...
Na warsztacie przyrodniczym "Piąta Esencja" fotografowaliśmy i nagrywaliśmy ostatnio drobne organizmy, żyjące w wodzie. W tym celu zamieniliśmy nasze smartfony w mikroskopy powiększające ok. 40-krotnie. Użyliśmy do tego plastikowej soczewki, wymontowanej ze wskaźnika laserowego i obudowy do niej, wykonanej ze styropianowego kubeczka. Fotografowaliśmy także inne organizmy - larwy sieciarek, grzyby, liście klonu.
Efekt? Cudowny:) Widać na filmie, jak tym miniaturowym skorupiakom biją serca!
https://youtu.be/cORo2JaWsBM
Drugie spotkanie warsztatu filmowego poświęcone było najtrudniejszemu z tematów, przewidzianych na ten semestr. "Persepolis" na podstawie komiksu Marjane Satrapi to niezwykle oryginalna choć gorzka autobiograficzna historia o dorastaniu
w burzliwej rzeczywistości politycznej. Dzieciństwo rysowniczki, wywodzącej się z postępowej perskiej rodziny, przypadło na czas rewolucji islamskiej 1979 roku w Iranie. Mieszkańcy tego bliskowschodniego państwa obalili wtedy brutalny reżim szacha Mohameda Rezy Pahlawiego, przeistaczając kraj w republikę islamską o surowym, naznaczonym przez islam prawie obyczajowym. Niektórzy Irańczycy czuli się obco w obydwu rzeczywistościach, co analizowaliśmy w dyskusji po seansie.
Tegoroczne koło varsavianiestyczne poznaje stolicę pod hasłem "4 żywioły".
Chcemy nie tylko zwiedzać zabytki czy historyczne miejsca, ale też poznać przyrodę Warszawy, jej przeszłośc geologiczną i zagadnienia związane z ochroną środowiska. Pierwsze spotkanie związane było z ZIEMIĄ.
Dziś głownie poszukiwaliśmy odpowiedzi na pytanie "Z czego to jest zbudowane?". Dowiedzieliśmy się m.in. co kryje się w Kopcu Powstania Warszawskiego, jakie materiały zostały wykorzystane przy budowie metra, kiedy powstał Instytut Geologiczny i czym dziś się zajmuje. Zastanawialiśmy się co wspólnego z podziemiem miały więzienie na Rakowieckiej i Szkoła Główna Handlowa. Zobaczyliśmy klasztor sióstr Nazaretanek i dawne koszary rosyjskie. Przypomnieliśmy sobie (a niektórzy dowiedzieli się po raz pierwszy...) co ważnego dla Warszawy stało się w 1916,1918 i 1944 roku.
Czytaj więcej...
15 września odbyło się pierwsze w tym roku spotkanie warsztatu filmowego. W tym roku zajęcia mają tytuł "Nie tylko Hollywood" i poświęcone są ciekawym filmom z nieamerykańskiego świata. Zaczęliśmy od Włoch, zanurzając się w nostalgiczną, choć pełną gorzkich momentów opowieść o dzieciństwie naznaczonym przez II wojnę światową. "Cinema Paradiso" Giuseppe Tornatore z 1988 ukazuje historię dorastania w małym miasteczku na Sycylii fikcyjnego reżysera filmowego Salvatore. Na podstawie filmu mówiliśmy dużo o XX-wiecznej historii Włoch oraz kinie włoskiego neorealizmy, do którego "Cinema Paradiso" w wielu momentach nawiązuje. Cel następnej podróży: Iran.
Koło Varsavianistyczne "Warszawskie ABC" poznaje zabytki sakralne na Krakowskim Przedmieściu: A - ażurowe zdobienia, B - barok, C - chopinowskie serce, D - domek księdza Jana Twardowskiego, E - epitafia, F - fasada, G - girlandy, H – horror vacui, I - iluzjonistyczne malarstwo, J – jaskrawe kolory, K - karmelicka bania, L - Ludwika Gonzaga, Ł- Ładysław z Gielniowa, M - mensa, N - nawa, O – organy, P - prezbiterium, R - retabulum, S - serafinki, Ś - święci, T - transept, U - urocze zaułki, W - wizytki, Z – złoto, złoto, złoto, Ż – żagielki, na których wspiera się kopuła…
Czytaj więcej...
Dziś Koło Varsavianistyczne poszukiwało związków historii Polski z nowomiejskimi kościołami. Zastanawialiśmy się jak potop szwedzki, odsiecz wiedeńska, Księstwo Warszawskie, zabory, II wojna światowa z Powstaniem Warszawskim i czasy PRL wpłynęły na
zabytki sakralne. Odszukiwaliśmy rozmaite detale ukryte we wnętrzu budynków, oglądaliśmy pomniki i epitafia. Każdy miał szansę zostać przewodnikiem i opowiedzieć o jednym z kościołów: nawiedzenia NMP, św. Benona, franciszkanów, dominikanów, sakramentek lub paulinów. Na koniec zwiedzaliśmy Muzeum Ordynariatu Polskiego, gdzie dowiadywaliśmy się o losach polskich żołnierzy na przestrzeni wieków i posłudze kapelanów wojskowych.
Czytaj więcej...
Tym razem na warsztacie filmowym sięgnęliśmy po najpoważniejszy w tym semestrze repertuar. Tematem spotkania było Kino Moralnego Niepokoju - nurt w polskiej sztuce filmowej, który był odpowiedzią artystyczną na protesty lipca 1976 roku. Stałym elementem ówczesnych dzieł był bohater, który przez przypadek lub z własnej woli stawał się z człowieka ceniącego przyziemne sprawy w zaangażowanego społecznika, za każdym razem ponosząc klęskę w starciu z komunistycznym państwem. Po seansie rozmawialiśmy o zawartym w filmie obrazie PRL, motywacjach bohaterów oraz interpretacjach poszczególnych scen.
Oczywiście oglądaliśmy przy tym "Amatora" Krzysztofa Kieślowskiego z Jerzym Stuhrem (na zdjęciu) !
W sobotę 11 marca wczesnym rankiem grupka zapaleńców wsiadła do pociągu nie byle jakiego! Był to pociąg relacji Warszawa – Gdańsk , który zawiózł nas całkiem komfortowo do pięknego hanzeatyckiego miasta. W jakim celu odbyliśmy tę podróż? Mieliśmy dwa punkty programu:
Pierwszy to „Sąd Ostateczny” Hansa Memlinga w Muzeum Narodowym (Oddział Sztuki Dawnej). Oprócz niezłej kopii obrazu w Katedrze Mariackiej w Gdańsku, zobaczyliśmy także oryginał w muzeum. Jest on wystawiony w przyciemnionej sali, tak aby światłem wydobyć jego przepiękną gamę wspaniałych barw i postaci przechodzących z Czyśćca do … no właśnie… dokąd? Czy do wspaniałej dekoracyjnej bramy Raju, w asyście spokojem emanujących aniołów? Czy w czeluście piekieł, gdzie przerażające bestie strącają widłami potępionych? Mogliśmy się dokładnie przyjrzeć temu wspaniałemu dziełu dydaktycznemu i zastanowić się, być może nawet nad wiecznością. Przy okazji wydarzyły się magiczne rzeczy: Basia była w Afryce (co widać na zdjęciu), a Janek i Tosia wygrali w Muzeum świetną książkę, pełną grafiki gdańskiej (czego nie widać na zdjęciu).
Drugi, zasadniczy, cel naszej wyprawy to spektakl teatralny na jedynej w Polsce scenie elżbietańskiej w Teatrze Szekspirowskim. Obejrzeliśmy jedno z ostatnich przedstawień WESOŁYCH KUMOSZEK Z WINDSORU Williama Szekspira w wykonaniu znakomitego Teatru Wybrzeże. Mieliśmy miejsca stojące przy scenie i siedzące na trzeciej galerii. Z obu perspektyw spektakl wyglądał nieco inaczej, co w drodze powrotnej porównywaliśmy siedząc w pociągu. Dynamika spektaklu wywarła na nas wielkie wrażenie. Spektakl bardzo konsekwentnie trzymał się konwencji komedii szekspirowskiej. Wielka liczba postaci, zawiłe intrygi, mnóstwo gry z publicznością, wspaniała choreografia ruchów, walk, tańców – słowem spektakl przebogaty! Byliśmy częścią „gawiedzi” stojącej wokół sceny i oglądającej komedię w pełnym oczarowaniu. Bawiliśmy się znakomicie i polecamy ten teatr wszystkim!
Teatr już samym swoim rozwiązaniem architektonicznym przypomina sceny elżbietańskie sprzed ponad 400-tu lat. Scena jest wysunięta do przodu, tak by aktorzy praktycznie grali wśród publiczności. W sezonie ciepłym otwierany jest dach, tak aby spektakle odbywały się w świetle dziennym (w marcu jednak jest jeszcze na to zbyt zimno). Choć to budowla nowa i nowoczesna, stoi w miejscu dawnej szkoły fechtunku, którą przerobiono na teatr w czasach Szekspira (koniec XVI w.) i jeszcze za życia mistrza ze Stratfordu wystawiano tam jego sztuki.
Bardzo udany wyjazd! Pomyślimy o następnych.
Joanna Jedlińska, oraz Basia, Tosia, Janek, Krzyś i Franek.
Czytaj więcej...

Na warsztacie filmowym, co jakiś czas, jako przerywnik między filmami fabularnymi, sięgamy po co ciekawsze animacje. Tym razem, w ostatni piątek sięgnęliśmy po japońskie anime. Za największe dzieła gatunku powszechnie uważa się te filmy, który wyszły ze stajni legendarnego Studia Ghibli. Jednym z nich jest "Spirited away: w krainie bogów" w reżyserii Hayao Miyazakiego. Jest to niezwykle mądra opowieść o dziewczynce, która musi podjąć niewolniczą pracę w łaźni prowadzone przez złą czarownicę, by uratować swoich rodziców. Na zajęciach, oprócz podziwiania realizacji (głównie rysunków i muzyki), skupialiśmy się na odnajdowaniu licznych toposów zawartych w bajce. Uczniowie najczęściej znajdowali je w odniesieniu do książek Ursuli Le Guin oraz... "Małej syrenki"! Za 2 tygodnie wracamy do kina autorskiego i sięgamy po twórczość braci Coen.
Pierwsze w nowym semestrze spotkanie Koła odbyło się na Starym Mieście. Przyglądaliśmy się Bazylice Archikatedralnej p.w. św. Jana: świętym umieszczonym na witrażach,
symbolom chrześcijańskim, epitafiom, płaskorzeźbom i stallom. Potem zwiedzaliśmy podziemia katedry i poznawaliśmy nowe pojęcia takie jak np. obyczaje funeralne, powijaki. Dowiadywaliśmy się jakie ważne wydarzenia odbyły się w tym kościele i jakie postacie są pochowane w jej kryptach.
W drugiej części warsztatu zajrzeliśmy do sanktuarium MB Łaskawej i na dziedziniec przylegający do kościoła św. Marcina, a na koniec udaliśmy się do Muzeum Archidiecezji Warszawskiej, gdzie oglądaliśmy dawną i współczesną sztukę sakralną.
Czytaj więcej...
Wczoraj (3 lutego) odbyło się pierwsze w tym semestrze spotkanie Koła Filmowego. Zaczęliśmy tym razem od seansu kultowego "Absolwenta" z 1967. Rozmawiając o obrazie Mike'a Nicholsa, skupialiśmy się przede wszystkim na jego związkach z amerykańska kontrkulturą młodzieżową lat 60-tych w USA. Film powstał rok po zniesieniu, powstałego w 1930 roku tzw. "Kodeksu Haysa" - dokumentu, który bardzo surowo wymieniał treści, które nie miały prawa znaleźć się filmach hollywoodzkich. Na zakończenie, uczniowie dzielili się swoimi ulubionymi scenami z filmu, gdzie oczywiście wygrało zakończenie, w którym Benjamin Braddock (Dustin Hoffman) dokonuje porwania i ucieka autobusem z (nie)swoją panna młodą.
W piątek, 5 listopada, odbyło się kolejne spotkanie koła filmowego. Tym razem, w ramach "przerywnika kreskówkowego" obejrzeliśmy film "Trio z Belleville" Sylvaina Chometa. Jest to pełna absurdu, lecz również wzruszająca historia o starszej pani, która wraz z cierpiącym na otyłość psem oraz paniami z jazzowego trio wyrusza na ratunek swojego porwanego wnuka. Uczniowie w trakcie seansu wyszukiwali w filmie elementów groteskowych, rozmaitych odniesień kulturowych oraz... zachwycali się niebanalnym rysunkiem i wyobraźnią francuskiego twórcy! Koło spotyka się za 2 tygodnie i ogląda western lub film westernopodobny.
Mimo przenikliwego zimna członkowie Koła Varsavianistycznego udali się na poszukiwanie śladów getta. W dwóch grupach, poruszając się głównie na Muranowie, wykonując rozmaite zadania poznawaliśmy dzieje ludności żydowskiej podczas II wojny światowej. Na koniec wszyscy spotkaliśmy się wszyscy w Żydowskim Instytucie Historycznym, gdzie obejrzeliśmy przejmujący film "912 dni Getta Warszawskiego".
Czytaj więcej...
W piątek, 29 października, odbyło się kolejne spotkanie warsztatu filmowego. Tym razem spojrzeliśmy na amerykańską przestępczość lat 30-tych z perspektywy komediowej. Seans kultowego "Żądła" z
niezapomnianym duetem Paul Newman - Robert Redford, poprzedziła krótka rozmowa o sentymencie do międzywojnia w kinie i przedstawień sympatycznych kasiarzy i szulerów(Wspominaliśmy takie tytuły jak "Vabank" czy "Halo Szpicbródka"). Za tydzień oglądamy jedną z artystycznych europejskich kreskówek, prawdopodobnie "Trio z Belleville" z 2003 roku.
W piątek, 21 października, odbyło się kolejne spotkanie warsztatu filmoznawczego poświęcone kinu gatunków. Tym razem zajęliśmy się filmem noir - artystyczną odpowiedzią na Wielki Kryzys Gospodarczy lat 30-tych. Rozmawialiśmy o Raymondzie Chandlerze oraz stworzonym przez niego pierwowzorze wszystkich literackich i filmowych detektywów: Philipie Marlowe. Uczniowie dowiedzieli się jaka jest rola prywatnego detektywa w rzeczywistości opanowanej przez występek oraz jego stałe cechy osobowości: odwaga, spryt, urok, bezczelność i działanie na granicy moralności. Za przykład posłużył nam "Wielki Sen" Howarda Hawksa z 1946 roku - chyba najwybitniejsza ekranizacja prozy Chandlera. Za tydzień warsztat spotyka się na seans "Żądła" z Paulem Newmanem i Robertem Redfordem. Zapraszamy nie tylko uczestników!
Dyskutujemy o tym w jakich grupach społecznych mogą być ludzie. Czy tożsamość jest nam dana, czy ją sobie wybieramy? Czy można wybrać sobie narodowość albo mieć dwie/trzy? Czy można uciec od swojego pochodzenia? Czy ono nas definiuje? Rozmawiamy o współistnieniu ze sobą Żydów i Polaków w Warszawie przed i po wojnie.
W pierwszym półroczu roku szkolnego Koło będzie uczestnikiem programu Szkoła Dialogu. Na pierwszych zajęciach poznawaliśmy historię Żydów warszawskich spacerując po cmentarzu na ul Okopowej. Oglądaliśmy macewy, ohele, obeliski, sarkofagi i mauzoleum. Zastanawialiśmy się co oznaczają symbole umieszczone na nagrobkach. Poznawialiśmy życiorysy słynnych osób pochowanych na tej nekropoli. Mimo zimna obie grupy wykonały wszystkie swoje zadania.

W piątek (9.09) odbyło się pierwsze spotkanie Koła Filmoznawczego. W tym semestrze zajmujemy się kinem gatunków. Zaczęliśmy od pokazu "Świateł Wielkiego Miasta" Charlesa Chaplina. W czasie dyskusji nad uniwersalną historią o miłości między żebrakiem a ubogą niewidomą kwiaciarką, opowiedzieliśmy sobie m.in. o fenomenie tego wielkiego artysty, jak Charles stał się Charliem-włóczęgą, czym jest slapstick oraz o wpływie Wielkiego Kryzysu Gospodarczego lat 30-tych na kino.
21 maja koło varsavianistyczne zawędrowało do tych części Warszawy, które znajdują się na prawym brzegu Wisły. Naszym przewodnikiem po Saskiej Kępie był uczeń klasy trzeciej Jeremi Dziedziejko, a tematem spaceru była modernistyczna przestrzeń dzielnicy.
Dowiedzieliśmy się o podstawowych założeniach tego stylu w architekturze oraz zobaczyliśmy kilka najciekawszych obiektów z 20-lecia międzywojennego, takich jak galeriowiec przy ul. Berezyńskiej czy słynna willa Romanów przy ul. Katowickiej. Jeremi zapoznał nas również z postaciami słynnych polskich architektów: Józefa Szanajcy, Bohdana Lacherta, Heleny oraz Szymona Syskusów i innych.
Druga część wycieczki odbyła się na starej Pradze. Z pomocą nauczycieli, pani Gosi Zielińskiej i pana Adama Kowalika, uczniowie na podstawie własnych obserwacji próbowali opisywać tożsamość dzisiejszej dzielnicy. W tym celu pani Ania - znajoma pana Adama, a także mieszkanka Pragi, zaprowadziła nas do kilku miejsc - symboli: fabryki Konesera, na bazar Różyckiego, w podwórka ulicy Brzeskiej czy do pozostałości synagogi przy ulicy Kłopotowskiego. Poznaliśmy też pojęcie gentryfikacji - polepszania się statusu dzielnic, cieszących się złą sławą.
Czytaj więcej...
W maju, ponieważ TurKoło wypadło w niedzielę, postanowiliśmy się nie przemęczać. Poza tym było gorąco i w ogóle...:)
Wybraliśmy się więc do Ogrodu Botanicznego PAN w Powsinie. Na piechotę, żeby całkiem nie zdziadzieć, nędzne pięć kilometrów przeszliśmy. A w ogrodzie wiosna w pełni, postanowiliśmy więc pogłębić swoją wiedzę botaniczną i nauczyć się rozpoznawania drzew polskich (i nie tylko) po liściach. Niełatwe to było zadanie, bo na niektórych gatunkach liście dopiero zaczynały się rozwijać, niemniej każdy się starał.
Nagrodą był order z ziemniaka...
Co jeszcze robiliśmy? Podziwialiśmy lokalne dzieła sztuki rzeźbiarskiej, zmokliśmy w szklarni, pożywiliśmy się przy grillu, wspinaliśmy się na skały (a przynajmniej wysłaliśmy zwiadowcę...) - jednym słowem leniwie spędziliśmy wiosenny dzień.
Czytaj więcej...
Deszcz nas nie wypłoszył, a widoki zrekompensowały z nawiązką wszelkie niedogodności. No bo drzewa powalone w poprzek Świdra, nurt wartki i jak tu płynąć? Na szczęście Szymon z Alanem zwinnie po pniu wspiąszy się, kajaki górą przeprawili. Za to Wisła...szeroka niczym Amazonka jakaś albo Mississipi, od brzegu do brzegu hen, daleko, nurt miejscami leniwy, gdzie indziej szybki, ogromne drzewa, powodzią przywleczone, piaszczyste łachy. I dzicz do samej Warszawy i trochę jeszcze w niej. Polecamy:)
Czytaj więcej...
Koło Varsavianistyczne poszukuje śladów Ameryki w Warszawie. Najpierw słuchaliśmy wykładu profesora Jamesa Morrisona, który po angielsku wyjaśniał nam zawiłości amerykańskiego sytemu wyborczego, a potem w Burger Kingu zastanawiamy się nad makdonaldyzacją życia.
Bardzo dziękujemy
pani Agnieszce Plater - Zyberk za pomoc w zorganizowaniu zajęć!
Czytaj więcej...
Nasze chłopaki z warsztatu MTB znowu ścigają się po bezdrożach. Wraz z nimi oczywiście p. Justyna Dzięcioł. W tym semestrze do "starej ekipy" dołączyły pierwszaki, Tomek i Janek. Będziemy trzymać za Was kciuki!

W marcu Koło Varsavianistyczne wędrowało po Ochocie. Ponieważ akurat trwał Tydzień Mózgu, odwiedziliśmy Instytut Biologii Doświadczalnej im. M. Nenckiego, by przekonać się, czy można żyć bez mózgu, jak go kształcić, kiedy już jest, czy można porozmawiać z komputerem, czy da się sterować zachowaniami innych oraz jakie są pożytki z owadów społecznych.
A ponieważ stawiamy na różnorodność, skierowaliśmy następnie swe kroki do Muzeum Ikon, będącego oddziałem Muzeum Warszawskiej Metropolii Prawosławnej. Czego tam nie było! Pismo Święte w wielu językach, oczywiście ikony, znaczki poczty podziemniej z czasów stanu wojennego, scytyjska biżuteria i broń, krzyże i inne dewocjonalia, słowem - fascynujący i pouczający groch z kapustą.
Z ciekawostek: znaleźliśmy pomnik szczura oraz wymalowane na murach kamienic znaki Polski Walczącej z czasów okupacji.
Czytaj więcej...
Szukaliśmy, szukaliśmy, ale nie było to łatwe!
Znaleźliśmy za to błoto, sarny, puste pola po horyzont, jeszcze więcej błota...Zamek w Liwie zdobyty, a pobliskie pola i lasy stały się areną zmagań naszych z wilgocią. Wygraliśmy, czego widomym znakiem przedstawiona tu biesiada.
Dziękujemy Szymonowi za wzięcie MRE!
Czytaj więcej...
Pierwszy semestr już dawno za nami. A tymczasem na warsztacie chemicznym:
- zaprojektowaliśmy i zbudowaliśmy własną cząsteczkę kwasu siarkowego (VI);
-wykonaliśmy pierwszą analizę chemiczną nieznanej nam substancji;
-zrobiliśmy wulkan, który tryskał pomarańczową lawą;
-dzięki znajomości magicznej mikstury zrobiliśmy "niepękające" bańki. Udało nam się nawet umieścić jedną w drugiej!
-przeprowadziliśmy konkurs na najlepszego hodowcę kryształów, który wygrali Magda i Janek Sawicki;
-dwukrotnie byliśmy w CNK, gdzie między innymi destylowaliśmy limonen.
Przed nami drugi semestr intensywnej pracy i zamierzamy go spędzić równie aktywnie!
Czytaj więcej...
W dniu 20 lutego 2016 r. wraz z warsztatem „Warszawskie ABC” wybraliśmy się na zajęcia pt.: „Wola wielokulturowa”. 
Spotkaliśmy się po południu pod wyjściem z metra warszawskiego, na stacji Świętokrzyska. Tam Pani Gosia podzieliła nas na grupy mieszane klasowo i przydzieliła różnorakie zadania. Zostałem przydzielony do jednej drużyny wraz z Martis oraz Marianką i Wojtkiem z pierwszej klasy. Naszym zadaniem było odwiedzić trzy bary/restauracje w której pracują imigranci z innych państw bliskiego oraz dalszego wschodu i przeprowadzić z nimi krótką ankietę. Pytania z ankiety wyglądały następująco: Skąd Pan/Pani pochodzi?; Ile lat Pan/Pani mieszkają już w Polsce?; Jak Pan/Pani znaleźli się w Polsce?
Pierwszą stacją była chińska pierogarnia „Parnik”, która oferowała pyszne ręcznie robione pierożki na parzę. Każdy znajdzie tam coś dla siebie, od pierożków z krewetkami do normalnych ruskich. Niestety panie pracujące w „Parniku” nie potrafiły rozmawiać po polskiemu.
Drugim postojem była wietnamska restauracyjka, w której na wejściu powiedziano nam, iż kucharz nie ma czasu na branie udziału w ankiecie.
Trzecim i ostatnim już postojem była indyjska restauracja „Rasoi” serwująca tradycyjne indyjskie potrawy. Tym razem z sukcesem udało nam się przeprowadzić ankietę. Hindus, który odpowiadał nam na pytania był bardzo miłym i ciepłym człowiekiem, tak nam się spodobało, że postanowiliśmy zamówić dwie pozycje z menu. Byliśmy zmuszeni wziąć je na wynos ponieważ byliśmy umówieni z Panią Gosią na określoną godzinę pod „Centrum Kultury Indyjskiej i Sportu”(CKI).
Zanim weszliśmy do CKI czekaliśmy na grupę spóźnialskich, na szczęście udało im się do nas dotrzeć. W samym CKI przywitała nas bardzo miła i kolorowo ubrana Pani, zaprowadziła nas do szatni, później do Sali gdzie grywa się w indyjską wersję billarda stołowego zwaną „Carrom”. Tam Pani przez chwilę opowiadała o Indiach bo czekaliśmy, aż inna Pani - profesjonalna nauczycielka indyjskiego tańca – skończy swoje zajęcia i będzie mogła nas ugościć. Poszliśmy do Sali tanecznej, gdzie zostały nam pokazane bardzo fascynujące podstawowe ruchy taneczne, później Instruktorka zatańczyła dla nas i pokazała jak taniec ten wygląda na profesjonalnie. Następnie podzielono nas na dwie grupy i jedna grupa(ta ze mną) pozostała w sali tanecznej, a druga poszła na dół grać w „Carrom”. Pani prowadząca ciekawie opowiadała nam o niektórych elementach kultury indyjskiej, takich jak; strój, elementy ubioru i wyznawanej wiary itp. Nieco później nastąpiła zamiana zajęć i mogłem oddać się uderzająco rozrywkowej grze. Okazało się że jestem dość dobry w „Carrom” i z czterech rozegranych gier, wygrałem trzy.
Świetnie się bawiłem i dobrze się czułem na minionych warsztatach, nauczyłem się wielu ciekawych i nowych informacji, nabyłem nowe umiejętności, a co najważniejsze mile spędziłem czas i sobotnie popołudnie. Nie sądziłem, że na jakimkolwiek warsztacie, może być tak interesująco. Wyjście zaliczam do jak najbardziej udanych, nie mogę się doczekać następnego warsztatu.
-Janek Czechowicz-
16 stycznia 2016 r. członkowie Koła Varsavianistycznego, mieli okazję spotkać się z uczestnikiem
Powstania Warszawskiego. Prof. Jerzy Majkowski opowiedział o losach jego rodziny w czasie i po zakończeniu II wojny światowej. Nasz gość przez prawie dwie godziny odpowiadał na pytania zadawane przez gimnazjalistów.
Po spotkaniu udaliśmy się na Żoliborz, gdzie trzech uczniów naszego gimnazjum miało za zadanie oprowadzić nas po miejscach związanych z historią Powstania Warszawskiego w tej części Warszawy.
W czasie dwugodzinnego marszu dowiedzieliśmy się że wszystkie kryptonimy jednostek stacjonujących na Żoliborzu zaczynały się na ,,ż’’ tak jak dzielnica Żoliborz („Żbik”, „Żyrafa”, „Żywiciel”, „Żaglowiec”, „Żmija”, „Żniwiarz”). Podczas spaceru zwiedziliśmy min. Skwer 21 okręgu AK, teren Fortu Sokolnickiego, okolice kościoła pw. Św. Stanisława Kostki i szkoły pożarniczej.
W trakcie wyprawy oprócz pani Małgorzaty Zielińskiej towarzyszył nam również pan Adam Kowalik, który opowiadał o ogólnej historii tej dzielnicy nie związanej z okresem II wojny światowej. Dowiedzieliśmy się, że Żoliborz dzielił się na „dziennikarski”, „wojskowy”, „urzędniczy” etc.

Roztargnienie naszych uczniów – przewodników sprawiło, że chodziliśmy nieco naokoło, co pozwoliło nam zwiedzić większą część tego pięknego brzegu (nazwa dzielnicy pochodzi od francuskich słów Joli Bord (wym. żoli bor) – Piękny Brzeg). Dzięki temu dotarliśmy do ciekawych miejsc, np. niedaleko fortu mijaliśmy szkołę z widocznymi śladami po kulach, która mimo tych usterek działa do dziś. Dodatkowo jest jednym z niewielu miejsc, które widzieliśmy, związanych z Powstaniem Warszawskim, które nie jest miejscem pamięci ofiar.
Wycieczkę zakończyliśmy na pl. Inwalidów pod pomnikiem nie związanym z powstaniem, a z założeniem pierwszej polskiej dywizji pancernej.
Relację napisał Maks Hojka – jeden z przewodników
Okazało się, że wcale nie tak łatwo jest znaleźć australijskie ślady w Warszawie. Aby je
zobaczyć odwiedziliśmy Muzeum Etnograficzne, gdzie po długich poszukiwaniach wsród eksponatów z wielu kontynentów, odnaleźliśmy dwa malowidła na korze eukaliptusa. Dar ambasady Australii. Potem poszliśmy do restauracji Kalaya. "Kalaya" to w języku Aborygenów "struś emu". To jedyne miejsce w Polsce, gdzie można zjeść stek z kangura i inne australijskie dania. My zostaliśmy poczęstowani przepysznym deserem, który je się na tym dalekim kontynencie i usłyszeliśmy wiele ciekawych opowieści o kuchni Aborygenów i zwyczajach współczesnych Australijczyków. Bardzo dziękujemy za super spotkanie!
W grudniu TurKoło nigdzie nie wyjechało. Zabrało się za to w dość niezwykłą podróż - wprawdzie tylko filmową, ale zawsze.
W ramach spotkania mikołajkowego oglądaliśmy wspólnie "Wyprawę Kon-Tiki", historię o najbardziej szalonym wyczynie podróżniczym - i o niezwykłym człowieku, norweskim badaczu, Thorze Heyerdahlu.
Ręka w górę, kto popłynąłby w taką tratwą przez Pacyfik?

Tym razem zajmowaliśmy się różnym rozumieniem nowoczesności w mieście. Najpierw zobaczyliśmy w Bibliotece Uniwersyteckiej wystawę "Ziemia obiecana. Miasto
nowoczesność", a później zwiedziliśmy od podziemi aż po dach Pałac Kultury i Nauki. Po Warszawie XIX-to wiecznej oprowadzał nas pan Adam Kowalik, a po socrealistycznej biuro podróży CREATours. Na koniec z tarasu widokowego zobaczyliśmy najbardziej współczesną stolicę.
Czytaj więcej...
Leśniczy był bardzo miły. Uprzejmie, acz stanowczo dał nam do zrozumienia, że wybrane przez nas miejsce na ognisko jest ZŁE. Bardzo złe. Potem jednak pożyczył nam motykę, byśmy mogli naprawić swój błąd i wygasić oraz zasypać ślady swej działalności.
A kiełbasa tak zachęcająco pachniała...
Poza tym wszędzie dookoła była najpiękniejsza jesień na świecie. Najpierw w słońcu, potem pod chmurami a na koniec w deszczu. Cały czas jednak była zachwycająca.
Ponadto: graliśmy w freesbie, z braku tegoż wykorzystując patelnię Szymona, rozsiewaliśmy nasiona pałki wodnej i uczepu, szeleściliśmy w suchych liściach i podziwialiśmy jesienną Puszczę Kampinoską.
Czytaj więcej...
We wrześniu odbyły się pierwsze zajęcia warsztatu strzeleckiego.
Uczymy się strzelać z broni krótkiej, ostrej. Nie uczymy się strzelać jak kowboje lub gangsterzy z filmów. Zaczynamy od podstaw, od strzelania wolnego i celnego po to by później strzelać szybko i celnie.
Instruktorem jest trener i zawodnik strzelectwa w formule IPSC Dominik Górski.
Naszym celem jest zdanie egzaminu na licencję sportową pozwalającą brać udział w zawodach strzeleckich IPSC.
Koło Varsavianistyczne "Warszawskie ABC" zwiedzało dziś nieznane rejony warszawskiego metra. Mamy mało zdjęć, bo byliśmy w takich miejscach, których absolutnie nie wolno fotografować - dyspozytorni, wentylatorni, pomieszczeniach z gazem do gaszenia pożarów i wielu innych. Widzieliśmy stację, perony i schody ruchome z góry. Na koniec spotkaliśmy się ze osobą dbającą o bezpieczeństwo pasażerów oraz z jego świetnie wyszkolonym psem.
Bardzo dziękujemy Dyrekcji warszawskiego metra za zorganizowanie ciekawego zwiedzania.
Pierwsze w nowym roku szkolnym wyjście Koła Varsavianistycznego "Warszawskie ABC". Tym razem zwiedzamy Kabaty, Natolin, Wolicę i
inne części Ursynowa. Zdjęcia dzięki uprzejmości Martis.
Czytaj więcej...
Kiedy wygodnie zasiedliśmy na zdobytym przez nas szczycie, pani Agnieszka napisała do atakujących ją smsami dzieci, żeby jej dały spokój, bo siedzi na Wielkiej Sowie i chce zjeść w spokoju.
Odpowiedź przyszła natychmiast:
"Nie wiem co to wielka sowa. Tzn. wiem niby, ale moja wiedza podpowiada, że się ich nie dosiada."
Nasze doświadczenie jest inne. Pełniejsze.
Otóż 29 maja, od razu po szkole TurKoło, zaopatrzone w prowiant i napoje, wyjechało w góry zdobyć kolejny szczyt z KORONY GÓR POLSKICH.
Jechaliśmy aż 7 h, ale podróż szybko nam minęła, dzięki nowoczesnemu busowi i filmom zabranym przez panią Agnieszkę. Na miejscu byliśmy po północy. Pracownik pensjonatu co prawda nie doczekał się nas, ale łóżka czekały w gotowości w ciepłych pokojach. Z przyjemnością poszliśmy spać.
Rano wszyscy wyszliśmy na dół zjeść. Wspólne śniadanie oczywiście sami przygotowywaliśmy.
W końcu wyruszyliśmy w góry - każdy uśmiechnięty i spragniony Przygody. W czasie marszu podziwialiśmy piękne widoki oraz omawialiśmy ważne i nieważne sprawy. Mimo małych komplikacji wszyscy szczęśliwie dotarliśmy do celu. Na szczycie Wielkiej Sowy mogliśmy wejść na wieżę widokową oraz spożyć wspólny posiłek. Każde danie MRE było inne. Tradycyjnie sprawdzaliśmy, komu dostało się najlepsze. Od makaronu chilli aż po wołowinę. 
Gdy już się najedliśmy mogliśmy ruszyć w drogę powrotną. Zanim wsiedliśmy do autokaru spojrzeliśmy po raz ostatni na Góry Sowie.
Droga powrotna była równie wygodna jak poprzednio. Tym wygodniejsza, że w czasie drogi zatrzymywaliśmy się aż trzy razy, z czego jeden w McDonaldzie, gdzie zjedliśmy obiad. Droga minęła nam tak szybko, ze nim się obejrzeliśmy, byliśmy już w Warszawie.
Po raz kolejny TurKoło pokazało, że dosiadać się można wszędzie i do każdego.
Christian Pulawski i Agnieszka Masna

W środę 20 maja KOŁO VARSAVIANISTYCZNE "Warszawskie ABC" wybrało się na nietypowy seans filmowy. W kinie Iluzjon w sali "Stolica" oglądaliśmy animacje wyprodukowane podczas trwania drugiej wojny światowej. Przegląd filmowy zainaugurował wykład prof. dr hab. Pawła Sitkiewicza, a potem obejrzeliśmy bardzo ciekawe filmy produkcji amerykańskiej, kanadyjskiej i niemieckiej w bloku zatytułowanym "Na froncie i od tyłu". Zachęcamy do zobaczenia
następnych części: "Do broni!" i "Portretów wroga".

"...kiedy zadzwonił telefon, zupełnie nie spodziewałem się, że pierwsze słowa, jakie usłyszę, będą brzmiały:
- Cześć! Masz może latarkę albo kiełbasę?"
Cytat z nieopublikowanych wspomnień członka TurKoła p.t.:

To była wyprawa, która wprawdzie nie zawiodła nas w żadne dzikie ostępy, ale w pełni zasługuje na miano EPICKIEJ. 
Wyruszyliśmy o zmroku, kiedy cienie wydłużały się, a ludzie spieszyli do domów. Naszymi (pół)przewodnikami byli Alan i Janek. Wystartowaliśmy na Ochocie, szybko przedarliśmy się przez tory kolejowe i zapadliśmy w chaszcze, by wynurzyć się gdzieś w okolicach Okęcia. Zapadła noc, ulicami jeździło coraz mniej samochodów, a my z zadartymi głowami graliśmy w "Zgadnij, jaka to linia lotnicza?".
Potem zejść nam przyszło z wygodnych dróg, asfaltem i kostką bauma wyłożonych i przez koleiny i kałuże dotaliśy nad staw, zamieszkały przez Ptaki Hitchcock'a. Posiliwszy się pospiesznie przy wtórze ich potępieńczych wrzasków (a północ już była bliska), ruszyliśy dalej.
Porzuciliśmy w końcu ludzkie osiedla i zapadliśmy w las. Wiele rozmyślaliśmy po drodze - głównie o łóżkach i śnie. Ale jednocześnie miła nam była myśł, że oto wszyscy śpią z wyjątkiem grupy niezłomnych wędrowców...
Przed drugą byliśmy w szkole (bo, jak powszechnie wiadomo - jest naszym drugim domem). Każdy znalazł kąt do spania i zasnęliśmy w poczuciu kolejnego tryumfu.
Czytaj więcej...
Na tydzień przed 72. rocznicą wybuchu powstania w Getcie Warszawskim Koło Varsavianistyczne dowiadywało się jak wyglądały losy warszawskich Żydów podczas II wojny światowej. Najpierw obejrzeliśmy film z 1948 r. "Ulica graniczna", a potem wyruszyliśmy na spacer śladami getta.
Czytaj więcej...
I nie chodzi wcale o temperaturę powietrza, ta była bowiem dodatnia. A przeżyliśmy już przecież -18
st. C w celestynowskich lasach i nawet -20 st. C na Suwalszczyźnie...Ale wtedy to była zima pełną gębą, śnieg, mróz, skute lodem jeziora! A teraz? Zimno przenikało do szpiku kości, deszcz padał przez cały niemal czas.
Trzeba było sobie jakoś poradzić z niesprzyjającą aurą. Więc najpierw szukaliśmy twierdzy Modlin, potem ją znaleźliśmy, puszczaliśmy kaczki na Narwi, graliśmy w totem w okolicznych krzakach i staraliśmy się dojść do malowiniczej ruiny na cyplu, ostatecznie utknąwszy pomiędzy torami i drogą.
Wiosna nadchodzi, co naocznie sprawdziliśmy. Kwitnie leszczyna, ptaki śpiewają a śniegu nie ma. Rozegraliśmy dwa mecze piłkarskie, z czego jeden na zamarzniętym
bagienku, właziliśmy na drzewa, sprawdzaliśmy grubość lodu, wrzucając na niego patyki i jak zwykle dobrze sie bawiliśmy. Przeszliśmy niewiele, bo jakieś 13 km, no, może 15 zaledwie, a na koniec było ognisko. I nad ogniskiem upiekliśmy ANTYKIEŁBASĘ (dziękujemy Mateuszowi!). Miała...hmmm...dośc oryginalny smak:)
Czytaj więcej...
Koło Varsavianistyczne "Warszawskie ABC..." w grudniu odbyło swoje czwarte spotkanie w tym roku szkolnym. Poprzednie dotyczyły śladów Warszawy sprzed stu lat, Totalnej I wojny światowej, Uzyskania niepodległości i dwudziestolecia międzywojennego. W grudniu odwiedziliśmy Dom Spotkań z Historią, gdzie słuchaliśmy relacji o wybuchu II wojny światowej i jak wyglądał wrzesień 1939 r w stolicy. Mogliśmy poczuć zaskoczenie, niedowierzanie, strach i smutek Polaków na początku drugiej wojny światowej.
Czytaj więcej...
6.12., ledwie wróciliśmy z rekolekcji, a już nas poniosło w las. Tym razem niedaleko, w okolice Otwocka, ale za to intensywnie. Mieliśmy tylko się przespacerować. Spacer zajął nam więc 4 godziny, mijaliśmy zamarznięte jeziora (no, tak naprawdę to jedno...) i bunkry (te nie były
zamarznięte), aż doszliśmy do Pogorzeli. Tu czekało na nas ognisko oraz przyjaźnie nastawiony koń o imieniu Vivaldi. Wreszcie mogliśmy odpocząć, zająć się konsumpcją kiełbasy, jazdą konną oraz konsumpcją kiełbasy.
A ponieważ wszyscy byli grzeczni w tym roku, św. Mikołaj nie zapomniał o wędrowcach - każdy dostał mapę jednego zpasm górskich Polski, by lepiej przygotować się do kolejnych wypraw z serii "Korona Gór Polski".
Czytaj więcej...
Było jak w Mrocznej Puszczy - mgliście, podejrzanie cicho, tajemniczo. Szadź zamieniła Puszczę Jodłową w iście bajkową scenerię! Ścieżka pod górę była zdradliwie śliska i błotnista, ale szło się szybko - w końcu to tylko 612 m n.p.m. W każdym razie - zdobywanie Korony Gór Polski uważamy za oficjalnie rozpoczęte!

Czytaj więcej...
Wykorzystując przepiękną, październikową pogodę, TurKoło pojechało na Jurę. Czekali tam już na nas instruktorzy z Adrenalina Park, nasi starzy znajomi, którzy przyodziali nas w fachowe stroje i obwiesili sprzętem. Przypominać zaczęliśmy grupę czeladników szlachetnego fachu kanalarzy - szare lub granatowe kombinezony,
kaski, rękawice.
Ci, co kręcili nosami na taką modę rychło przekonali się o jej niezbędności. Pierwsza jaskinia - Przekątna Studnia - to zjazd pionowym, niemal dwudziestometrowym szybem i miękkie lądowanie w tłustej, mokrej glinie. Przez lata jaskinia przysypana była właśnie gliną i mozolnie przez różnych eksploratorów odkopana. 
Podczas, gdy jedna grupa zjeżdżała w dół, druga ucztowała w pobliskich zaroślach, od czasu do czasu przerywając biesiadę, by wyciągnąć kolejnego oblepionego gliną kolegę na powierzchnię.
Potem przenieśliśmy się do Jaskini Księdza Borka. Gdyby chłopaki z Adrenaliny nie powiedzieli nam, że to jaskinia - minęlibyśmy ją sto razy. Oto bowiem w lesie jest sobie niewielki dół, a w nim otwór w skałach. Na oko przecisnąć się nim mógłby ewentualnie zwierz wielkości lisa, a i to nie nadmiernie upasionego. Okazało się jednak, że to najprawdziwszy zacisk, wejście do jaskini, pod którym są dziesiątki metrów korytarzy.
No cóż, trzeba było wciągnąć brzuchy, zacisnąć zęby i zstąpić ku trzewiom ziemi. A że cały proces schodzenia trochę trwał, uczta w krzakach była kontynuowana.
Na koniec obeszliśmy ruiny zamku w Mirowie, posiedzieliśmy w lokalnym barze...i wróciliśmy do Warszawy.
Czytaj więcej...
Cały rok pogodę mieliśmy jak na zamówienie. I co? Umówiliśmy się na grilla kończącego piąty sezon TurKoła, a tu leje jak z cebra! Cóż było robić? Zebraliśmy zapasy, wyciągnęliśmy patelnię i piecyk i biesiadowaliśmy w szkole.
W tym roku:
- przejechaliśmy i przeszliśmy ponad 1700 km;
- zjedliśmy przynajmniej po 6 porcji wojskowych posiłków na łebka;
- pływaliśmy kajakami, chodziliśmy po górach (acz niewielkich), wspinaliśmy się, zdobywaliśmy zamki i brnęliśmy w śniegu;
- najniższa temperatura: -18 stopni, najwyższa: +30.
ZAPRASZAMY WSZYSTKICH SERDECZNIE W PRZYSZŁYM ROKU!
Fantastyczny Warsztat, który po raz pierwszy zafunkcjonował w roku szkolnym 2013/2014 okazał się miejscem i czasem bardzo potrzebnym. Podczas spotkań krótkich i długich poznawaliśmy tajniki gier planszowych i strategicznych.
W czasie zmagań uczniów i nauczyciela w świecie „Osadników z Catanu” okazało się, że nie wszyscy wiedzą po co są pola i kopalnie. Niektórzy potrafili budować wsie i miasta targując się do upadłego o kamień i owce wbrew faktom typu: „ale przecież i tak ci to nic nie da!!!”. Wygrywali tylko najbardziej przebiegli.
Gra „Tokaido” okazała się być ponad siły dla aktywistów i urodzonych wojowników, którzy zmuszeni regułami gry do spokojnego kontemplowania widoków podczas mentalnej podróży po starodawnej Japonii doznali szoku intelektualnego i potem kilka kółek pod rząd nie byli w stanie grać w nic oprócz DiXit. Było to hitem wszystkich spotkań. Kulminacją zaś gra, w której okazało się „What The Fox Say” i nawet Pani zrozumiała skalę skojarzeń w stylu muzycznym.
Podczas gry w „Small World” uczestnicy mieli niezwykłą okazję ujrzenia nauczycielki prowadzącej kółko w kompletnej rozsypce, co ułatwiło nam wszystkim podjęcie decyzji o tym, by więcej w to nie grać. Wsiedliśmy też raz do pociągu jeżdżącego po Europie w granicach przedwojennych, by zbudować najdłuższe linie kolejowe, okpić pasażerów na gapę, zabrać kolegom wszystkie jokery i wygrać bilety na Orient Express.
Gra „Wsiąść do pociągu” ma szanse przebić popularność DiXita. Udało nam się też spotkać przy grze dla koneserów czyli przy „Magii i Mieczu”. Wtedy dopiero okazało się, kto jakie ma zamiary wobec uczniów i jakie to zamiary mają uczniowie wobec grona pedagogicznego. Ale w końcu na Koronę Władzy w roli Elementalnego Mocarza weszła katechetka.
W czasie spotkań malowaliśmy też figurki postaci fantastycznych: ogrów, krasnoludów, ghuli, elfów i zaczarowanych ropuch. Dyskutowaliśmy o grach typu RPG, o filmach i książkach, i to nie tylko fantastycznych. W trakcie tych rozmów Fantastyczny Warsztat ewoluował i w przyszłym roku dodamy do niego mniej relaksacyjny bardziej wymagający moduł cyklicznych dyskusji tematycznych z zabarwieniem filozoficznym. I gry typu RPG.

Zakończył się drugi rok działalności Warsztatu Varsavianistycznego „Warszawskie ABC…”. W tym roku szkolnym zajmowaliśmy się różnymi obliczami wiary w stolicy.
Odwiedziliśmy:
1 kościół ewangelicko-augsburski (luterański);
1 podróżniczą kawiarnię „Południk Zero”, gdzie słuchaliśmy wykładu o ikonach;
1 synagogę;
1 wytwórnię czekolady, założoną przez luteranina;
1 zbór Kościoła Jezusa Chrystusa w Dniach Ostatnich (mormonów);
1 Związek Karaimów Polskich (spotkanie odbyło się w naszym gimnazjum);
2 cerkwie: św. Jana Klimaka na Woli i św. Marii Magdaleny na Pradze;
2 fundacje: Kultury i Dziedzictwa Ormian Polskich i Academii Iuris – gdzie rozmawialiśmy o misjach;
2 mieszkania: ks. Jana Twardowskiego i na Złotej;
2 muzea: Woli – laboratorium miasta i Historii Żydów Polskich;
4 cmentarze: ewangelicko-augsburski (luterański), ewangelicko-reformowany (kalwiński), prawosławny i żydowski;
4 kościoły katolickie: sióstr Wizytek, św. Anny, św. Krzyża oraz św. Klemensa Hofbauera- gdzie odprawia się liturgię po łacinie;
10 praskich kapliczek;
Poza tym zobaczyliśmy wiele nietypowych uliczek, zaułków i murali na Grzybowie, Muranowie, Pradze, Starym Mieście i Woli.

Na ostatnim warsztacie historycznym chodziliśmy po Starej Pradze w poszukiwaniu ukrytych w różnych zakątkach kapliczek. Łącznie znaleźliśmy ich około 6-7. Podczas tej wyprawy czasem było trudno, gdyż raz padało, raz było wietrznie, a raz słonecznie. Zaś ludzie raz to byli mili, raz nie, ale mimo to wyszliśmy z tej wycieczki cali i
zdrowi...
Bodzio Białek
Na Pradze znajduje się wiele kapliczek. Obok nich odprawiane były i czasami nadal są nabożeństwa majowe. Przechodziliśmy obok wielu kapliczek, takich z Maryją i/lub Jezusem. Niektóre są malowane w drzewach. W wielu miejscach na Pradze znajdują się murale. Są one kolorowe, czasami nawołują do bycia szczęśliwym. Podczas wycieczki zobaczyliśmy 4 wielkie grafitti.
Janek Gradoń
Czytaj więcej...
W kwietniu TurKoło daleko nie zaszło. Ale za to zdecydowanie podniosło swoje kwalifikacje terenowe. W Lesie Kabackim odbyły się zajęcia, doskonalące posługiwanie się mapą i kompasem przy wynajdywaniu zagubionych ścieżek.
Czytaj więcej...


W Fundacji Ormian Polskich dużo się dowiedziałem. Miedzy innymi, w jakich okolicznościach trafili na ziemie polskie oraz jak wygląda ich alfabet. Najbardziej podobał mi się akt wydany przez władcę Władysława Jagiełłę. Jestem pod wrażeniem, że w takim miejscu może mieścić się tyle wspaniałych, starych eksponatów. W domu również poszukałem w Internecie sławnych osób, którzy są Ormianami i np. dowiedziałem się, że członkowie zespołu System of a Down są pochodzenia ormiańskiego.
Łukasz Niemotko
Dwa tygodnie temu byliśmy na warsztacie historycznym dotyczącym religii i zwyczajów Ormian. 

Na początku, zaraz po zdjęciu butów usiedliśmy na krzesłach i słuchaliśmy wykładu pana przewodnika.
Dowiedzieliśmy się że krajem ojczystym Ormian jest Armenia. Ormianie mają bardzo podobna religię do naszej- uznają papieża, mają te same sakramenty co my. Jedyną rzeczą, która różni nasze msze od mszy Ormiańskich jest zwyczaj jej prowadzenia np.: podczas ślubu trzyma się nad parą małżeńską koronę. W trakcie zajęć mogliśmy napisać swoje imię i nazwisko w alfabecie ormiańskim! Pod sam koniec dotykaliśmy i oglądaliśmy stare księgi w ich języku.
Jan Gradoń
Czytaj więcej...
Motto: "Jest szlak żółty, czerwony i jest SZLAK TURKOŁA!"
Mieliśmy plany, ale pokrzyżowała nam je wiosna. Po prostu. Zamiast przebierać nogami i połykać kilometry niespiesznie szliśmy wałem wiślanym w towarzystwie dwóch sympatycznych kundli z Czerska, skowronków i jabłoniowych sadów. Buszowaliśmy w krzakach w poszukiwaniu zapomnianych kości, wrzucaliśmy kamienie do BARDZO brudnej Wisły i graliśmy we freesbee.
Czytaj więcej...
Warszawskie ABC, Koło Varsavianistyczne, czy po prostu Warsztat Histeryczny Historyczny. Każda z tych nazw jest poprawna i, co więcej, zawiera w sobie część tego, co faktycznie robimy, czyli poznajemy historię Warszawy według alfabetu.
W tym roku poznajemy religijną różnorodność stolicy (litery: J-S). Raz w miesiącu odwiedzamy jedno miejsce związane z tematem (czyli w tym roku głównie świątynie). Kilkugodzinna (3h-4h) wycieczka w co czwartą sobotę, krótki teścik z wiedzy zdobytej podczas warsztatu i (co nierzadko ratuje komuś skóręJ) +0,1 do średniej z historii za każde wyjście.
Bardzo miła atmosfera, niewielkie grono osób i nauka wyłącznie przez praktykę. Czego w szkole chcieć więcej?
~Olaf
Deszcz padał do potrawki z kurczaka. Wsiąkał w ziemniaczane purée, spływał po czekoladowych ciastkach. Brakowało tylko monotonnego stukotu kropel o dno menażki, zalanych wodą okopów i żołnierzy, kulących się pod drewnianymi ścianami… Tfu! Wyszła mi jakaś scena rodem z pierwszej wojny światowej…
Pomyśleć można, że obiad w takich warunkach nie jest atrakcją weekendowego wyjazdu. Ale po wspinaczce i karkołomnym schodzeniu z gliniastych pagórków Wyżyny Sandomierskiej jakiś tam deszcz nie robił na nas szczególnego wrażenia.
A wszystko zaczęło się od przegrzanego silnika.
Czytaj więcej...
Grudzień. Czekamy na śnieg. Mamy szerokie plany z nim związane. A na razie - cóż... Jest zimno, mokro, wietrznie... Nie żeby nas to jakoś przerażało - nic z tych rzeczy! My wszak śmiejemy się ulewie prosto w twarz i ścigamy się z wiatrem! Chcemy jednak spróbować czegoś nowego, a przy okazji - mały trening siłowy przed następnym wyjazdem nie zawadzi.
Idziemy "na ściankę"!
Czytaj więcej...
K JAK KARAIMI - TRZECIE SPOTKANIE KOŁA VARSAVIANISTYCZNEGO
1.Spotkanie rozpoczęło się o godzinie siedemnastej zanim przyszedł pan Dubiński.
2. Pani Gosia odpytała nas z pracy domowej, którą nie wszyscy zrobili :(
3. O siedemnastej trzydzieści przyszedł pan Adam Dubiński i opowiedział kilka słów wstępnych o wyznaniu karaimskim.
4. Pan Adam pokazał nam krótką prezentację, z której dowiedzieliśmy się m. in. o tym, że:
a) Słowo "Kara" znaczy "czytać". Dlatego nazywają się Karaimi. Ich zwyczajem jest czytać świętą księgę - Stary Testament.
b) Słowo "Karaim"- pisane wielką literą dotyczy narodowości, a słowo "karaim"- pisane małą literą oznacza wyznanie religijne.
c) W wieku osiemnastym ich szczególnym sposobem karaimów na zarabianie w Polsce było sprzedawanie tytoniu. Ich tytoń był wtedy jednym z najlepszych w Europie.
d) W dziewiętnastym wieku w Polsce było ok. 24 karaimów.
e) Prawdziwym karaimem można być tylko wtedy, gdy rodzice są Karaimami.
5. Po prezentacji zadawaliśmy Panu pytania dotyczące religii karaimskiej.
6. Spotkanie zakończyło się o dziewiętnastej trzydzieści. Każdy wrócił do domu.
Zosia Alexandrowicz, kl. 1a
Czytaj więcej...
Koło Varsavianistyczne "Warszawskie ABC..." na kolejnej wyprawie.
Tym razem na literę K (chociaż połączoną z L). Zwiedzaliśmy cmentarz kalwiński, założony przez króla Stanisława Augusta Poniatowskiego w 1792 r. Odkrywaliśmy podobieństwa i różnice z kirkutem i nekropoliami katolickimi. Poznawaliśmy sylwetki sławnych Polaków tego wyznania np. Stefana Żeromskiego. Przy okazji zajrzeliśmy na cmentarz luterański, który znajdował się tuż obok. Zapraszamy na następne spotkanie - tym razem wykład Karaima pana Adama Dubińskiego, który odbędzie się w czwartek 24 października o 17.15.
Czytaj więcej...
Słońce - zaliczone.
Dobre humory - zaliczone.
Tydzień po spływie TurKoło jest znowu w terenie. Ot, tak się złożyło. Więc tym razem tylko piątka Prawdziwych Twardzieli poszła z nami i oto, co robiliśmy:
- maszerowaliśmy;
- leżeliśmy na mchu;
- właziliśmy na drzewo;
- łapaliśy padalca;
- wbiegaliśmy pod górę;
- urządziliśmy sobie żołniersko-turystyczną ucztę przy ognisku.
Puszcza Kampinoska zawsze jest ciekawa. I niech żałują ci, co nie poszli!
Czytaj więcej...
...na wodzie!
Żegnamy lato w pięknym stylu. Pomyśleliśmy, że koniec września to dobry czas na spływ kajakowy: o poranku miły chłód ciągnie od wody, liście drzew tworzą nad rzeką złoto-czerwony dach, kwitną ostatnie kwiaty, słońce przygrzewa.
Załadowaliśmy więc worki i w Zalesiu Dolnym wsiedliśmy do kajaków. Kierunek - Konstancin!
Po raz kolejny sprawdziła się zasada mówiąca, że to my stwarzamy dobrą pogodę. W piątek prognozy były mało optymistyczne. W sobotę - złota polska jesień pokazała, jak mało obchodzą ją jakieś tam prognozy.
Czyli: TURKOŁO W TERENIE = POGODA ZAPEWNIONA!
Czytaj więcej...
KOLEJNE WYJŚCIE KOŁA VARSAVIANISTYCZNEGO
Koło Varsavianistyczne "Warszawskie ABC..." kontynuuje swoje wyprawy na kolejne litery alfabetu. W zeszłym roku szkolnym skończyliśmy na "I", więc zaczęliśmy od "J". W tym roku chcemy poznawać wielokulturową stolicę. Każde nasze wyjście będzie poświęcone innemu wyznaniu. Dziś zwiedziliśmy żydowski kirkut, przeszliśmy się po Muranowie, gdzie w czasie wojny było getto, zobaczyliśmy pomnik Bohaterów Getta, odwiedziliśmy Muzeum Historii Żydów Polskich, a na koniec poznaliśmy dzieje synagogi im. Nożyków.
Czytaj więcej...
W sobotę 28 września zainaugurowaliśmy warsztat przyrodniczy w Centrum Nauki Kopernik.
Pierwsze zajęcia odbyły się w galerii „Człowiek i środowisko”. Zaczęliśmy od Koła Życia, które poświęcone jest życiu człowieka, od poczęcia, przez narodziny, dorastanie, dojrzałość, aż po śmierć. Sprawdzaliśmy wydolność swojego organizmu, działanie zmysłów, anatomię i pracę układów biologicznych.
Następnie udaliśmy się do Teatru Anatomicznego nawiązującego do publicznych sekcji zwłok, fizjologii i anatomii ludzkiego organizmu. Tam sprawdzaliśmy gdzie w ludzkim ciele rozmieszczone są narządy m. in. serce, nerki, wątroba, żołądek, jaki mają kształt i wielkość oraz jaką pełnią funkcję. Ratowaliśmy misia usuwając z jego brzucha „ciało obce” za pomocą laparoskopii.
Kolejnym celem podróży była Arena, na której odbywa się rywalizacja między gatunkiem ludzkim a innymi zwierzętami zamieszkującymi Ziemię.
Porównywaliśmy zdolności swojego organizmu z wynikami zwierząt, przystosowanych ewolucyjnie do osiągania najlepszych wyników w określonych konkurencjach. Na przykład okazało się, że niektórzy nie byli tak szybcy jak anakonda, ale szybsi od węża. Czy anakonda nie jest aby wężem?
Zwiedzanie galerii zakończyliśmy w części dotyczącej relacji człowieka z otaczającym go środowiskiem. Szukaliśmy zależności pomiędzy kanalizacją, sieciami energetycznymi, ciągami komunikacyjnymi i oczyszczaliśmy wodę.
Wisienką na torcie były zajęcia w laboratorium chemicznym, w którym kontynuowaliśmy badanie właściwości wody oraz przeprowadzaliśmy rozkład wody na tlen i wybuchowy wodór. Nie obyło się bez przygód.
Czytaj więcej...